Niestety, ta subtelność słowa coraz częściej jest wypierana przez wulgaryzmy wychodzące z ust ludzi poranionych wewnętrznie i cofających się do prymitywnych form dialogu. Słowo, przez które otrzymaliśmy możliwość wzajemnego podnoszenia na duchu, budowania pokoju, wielu dziś wykorzystuje do tego, by złośliwie odbierać komuś dobre imię, zabijać w nim życie, oczerniać, wprowadzać podziały, niszczyć... W ten sposób pozwalamy przez nas działać szatanowi, który jest ojcem nienawiści i wszelkich podziałów. O zabójczej mocy języka pisał już mędrzec Syrach w II wieku przed Chrystusem: "Trzeci język wielu uczynił nieszczęśliwymi i skazał ich na tułaczkę od narodu do narodu, zburzył miasta potężne i domy możnych obalił. Trzeci język oddalił żony od mężów i pozbawił je owocu ich trudów. Uderzenie rózgi wywołuje sińce, uderzenie języka łamie kości. Wielu padło od ostrza miecza, ale nie tylu co od języka". Syr 28, 14-15.17-18. Chciejmy przez chwilę przyjrzeć się słowom, które wychodzą z naszych ust i zastanowić się, w jakim celu używam daru mowy? Czy do tego, by wprowadzać miłość i zgodę, czy też podziały i nienawiść?
Do najczęściej powtarzanych grzechów języka zaliczamy: plotki, wydawanie pochopnych sądów, pochlebstwa (utwierdzanie kogoś w jego złym postępowaniu), obmowy i oszczerstwa, nie dochowanie tajemnicy.

Przyjrzyjmy się teraz niektórym nadużyciom daru mowy, gdyż one bardzo mocno godzą w miłość bliźniego, niszczą godność drugiego człowieka i obciążają nas w wieczności.
OBMOWA - ma miejsce wówczas, gdy bez przyczyny ujawniam znane mi czyjeś wady i słabości, tym, którzy o nich nie wiedzą. W podtekście słów obmowy zawsze jest ukryta złośliwość, która motywuje do tego, by komuś zabrać dobre imię, ośmieszyć go w oczach innych, poniżyć, równocześnie siebie wybielając. Każdy człowiek, mimo swoich słabości, ma prawo do dobrego imienia i nikt nas nie upoważnił do tego, by kogoś odzierać z dobrej sławy. Człowiek nie ma prawa w osądzie zajmować miejsca Boga. Trudno sobie wyobrazić, że mogę przyjmować Chrystusa w Komunii św., a po wyjściu z kościoła zaraz kogoś złośliwie obmówić. Czy człowiek, który spotkał się z Bogiem, nie może znaleźć głębszych tematów rozmowy, od złośliwej fascynacji słabością bliźniego? Czy jest to droga człowieka, który spotkał Chrystusa na Eucharystii i chce służyć Mu swoim życiem?
O wiele cięższym grzechem jest OSZCZERSTWO, czyli przypisanie komuś rzeczy nieprawdziwych. Ten czyn jest tak perfidnie szatański, że potrafi nawet zabić. Iluż ludzi załamało się słysząc oszczerstwa krążące na ich temat i nie mogąc nawet obronić się? Ile małżeństw i rodzin rozpadło się przez ludzkie oszczercze języki? Któż bowiem odwróci słowa puszczone w eter? Nawet plotki stają się swego rodzaju współudziałem w oszczerstwie, gdy powtarzamy komuś informacje niesprawdzone. Piękną postawę przyjmiemy wówczas, gdy słysząc w prywatnej rozmowie jakąś ciekawostkę na czyjś temat, nie ulegniemy jej, ale postawimy pytanie: "Czy jesteś pewna, że to miało miejsce? Znasz fakty, czy tylko ktoś ci powiedział? Bo ludzie wiele rzeczy plotą!". To będzie wyraz prawdziwie chrześcijańskiej miłości i skłoni takiego "znawcę faktów" do refleksji. Grzech oszczerstwa nie wystarczy tylko wyznać na spowiedzi. Trzeba go jeszcze naprawić! Jeżeli takie oszczerstwo wypowiedziałem publicznie, publicznie muszę je odwołać. Jeżeli w gronie jakiejś grupy, to w tej grupie muszę to sprostować. Nieraz byliśmy świadkami drapieżności środków masowego przekazu, które szkalowały człowieka, ale gdy czyn zarzucany okazał się nieprawdziwy, na sprostowanie "szukający prawdy" już miejsca nie znaleźli.

TAJEMNICA POWIERZONA nam przez kogoś, zobowiązuje nas również do dyskrecji i milczenia. Jeśli komuś przyrzekłem, że jej nie wyjawię, to powinienem dotrzymać danego słowa. Taka tajemnica dotyczy też sakramentu pokuty. Kapłana tajemnica spowiedzi obowiązuje bezwzględnie, nawet pod groźbą śmierci. Ale ta dyskrecja nas też dotyczy, chociaż nie w takim stopniu jak kapłana sprawującego sakrament. Chodzi o szacunek do sakramentu pokuty, który wyraża się w moim osobistym podejściu i dyskrecji. To, co dokonuje się we mnie osobiście podczas sakramentu pokuty, powinno pozostać między mną, a Bogiem. Beztroska paplanina o tym, jak mnie ksiądz pouczał, świadczy o niedojrzałości wiary i braku zrozumienia, czym jest sakrament pokuty. Nie powinniśmy więc w rozmowach towarzyskich poruszać tego „co mi ksiądz powiedział podczas mojej spowiedzi”. Bezwzględnie natomiast obowiązuje mnie tajemnica i milczenie, gdy niechcący usłyszę czyjeś wyznanie podczas spowiedzi.

POCHLEBSTWO polega na utwierdzaniu kogoś w jego złym postępowaniu. Jest przeciwieństwem upomnienia braterskiego, które wypływa z miłości i ma na celu zawrócenie kogoś z jego złej drogi. Motywem pochlebstwa najczęściej jest tchórzostwo oraz chęć przypodobania się komuś i uzyskania osobistych korzyści. Postawa chrześcijanina powinna być zupełnie inna. Sam Chrystus mówił o tym, że jeżeli widzisz brata czyniącego zło, masz obowiązek upomnieć go bratersko.

Problem posługiwania się językiem jest bardzo złożony. Ale jeśli będzie nam towarzyszyło szczere pragnienie kochania Boga i drugiego człowieka, to nawet jeśli pojawi się błąd z naszej strony, czy przewinienie dokonane słowem, znajdziemy drogę, by to naprawić.

Każdy bez wyjątku zda sprawę przed Bogiem z posługiwania się darem mowy, a przede wszystkim z krzywdy, którą być może wyrządził językiem w stosunku do bliźnich.
Wszystko się kończy i przemija tu na ziemi, po to, byśmy mogli żyć pełnią szczęścia w wieczności. Przed Bogiem będziemy sądzeni z miłości, bo tylko uczynki motywowane miłością idą za nami w wieczność. Dlatego słuszną obawę żywi autor psalmu pisząc: "Cóż tobie Bóg uczyni i co ci dorzuci podstępny języku!". Ps120, 3. Będziemy również sądzeni za brak miłości i wszelką złośliwość języka. Prośmy o dary Ducha Świętego, o to, byśmy potrafili kochać i w nikim nie zabijali życia, odbierając dobre imię przez plotki, obmowy czy oszczerstwa. Bądźmy tymi, którzy budują, a nie niszczą świątynię serca drugiego człowieka.